Trylogia Labiryntu Wiki
Advertisement

Był tak blisko. Nachyliwszy się jego, oczy migotały w mdłym świetle księżyca. Mówiłcoś do mnie ale nie słyszałam. Jego oddech był ciepły jak wiejący wiatr. Ale jednocześnie był moim opiekunem. Powinnam była nie pójść. Trzymał moją dłoń.

- Gdyby Aris no wiesz odurzył cię narkotykami co by było?

- Nie rozumiesz ten jeden raz...

- Chciał cię pocałować? Tak było prawda?

Mrużąc oczy kiwnęłam głową.

- Chciał to zrobić. - podsumowałam w myślach. Stałam się wobec Newta i samej siebie nieszczera.

- Możesz już sobie iść?

- Pójdę, jednak obiecaj mi że z tym kończysz. - podsumował ściskając moją dłoń.

W środku czułam się strasznie bijąc się z myslami. Przysniło mi się że ktoś dał mi szklankę dziwnego, napoju. Wypiłam po tym miałam okropne halucynacje. Ludzie krzyczeli otaczając mnie. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Poszłam w stronę korytarza. Dziwne postacie stały obserwując mnie. Przechodząc obok nich, rozbłysło blade światło, rażąc mnie prosto w oczy. Ze snu wyrwało mnie szarpanie za ramiona.

- Mary obudż się! - To Newt mną potrząsał.

- Dlaczego mnie obudziłeś?

Otworzyłam szerzej oczy. odrzucając pierzynę na bok. Przetarłam zaspane powieki. Ledwo co zjadłam posiłek. Przeciągnęłam się.

- Ale miałam sen.

- Co ci się śniło?

Wyłorzyłam mu całą sprawę. Zdumiony słuchał tej mojej historii z lekkim przerażeniem i zaciekawieniem.

- Kurczę nic mi się takiego nie przyśniło tak jak tobie.

- Nadszedł czas aby powiedzieć o odkryciu.

- Znalazłam coś.

- Możesz powtórzyć?

- To co słyszałeś.

Po posiłku zaprowadziłam go do szafki. Otworzyłam szufladę, wyjmując teczkę.

- I co niby ma to znaczyć?

- Jeszcze nic nie wiesz? - Otwórz i sprawdz.

- Nie! Nie wierzę!

Trzymał właśnie w ręku jeden z plików kartki. Wszystkie dane się zgadzały.

- Kto to są Mark i Trina?

- Rozważam jedną możliwość; to pierwsi Streferzy.

- Czyli my nie jesteśmy jedynymi?

- Na to wygląda.

Przejrzał jeszcze raz, po czym odłożył do teczki.

- Wyjdzmy na korytarz.

Wyszliśmy. Straznik zaczął na nas wołać. Biegliśmy. Wysunęłąm środkowy palec w jego stronę. Zdyszani dotarliśmy do centrum komputerowego. Udało mi się złamać kod. Pomogliśmy również innym znależć wyjście z placówki. To był początek naszego nowego życia.

Advertisement